Dnia 11 maja 2015 roku udałem się wraz kolegami i koleżankami z klasy VI a i VIb oraz opiekunami na wycieczkę do Warszawy. Wszyscy zdyscyplinowani punktualnie o wyznaczonej godzinie 7.15. zebraliśmy się przed budynkiem szkoły. Bez przeszkód zajęliśmy miejsca w autokarze i wyruszyliśmy w drogę …
Głównym celem naszej podróży było wejście na „Niewidzialną wystawę”, która miała przybliżyć nam codzienność niewidomych osób oraz zwiedzanie Pałacu w Wilanowie – perły polskiego baroku wzniesionej dla króla Jana III Sobieskiego.
Około godziny 9.30 dotarliśmy na niezwykłą wystawę. O tyle ciekawą, że nie słyszeliśmy wciąż: „eksponatów nie wolno dotykać, proszę się odsunąć”. Tam można, a nawet trzeba było dotykać wszystkiego. Po wejściu do budynku podzieleni zostaliśmy na sześć grup. Przez ponad godzinę, z niewidomym przewodnikiem, po omacku poruszaliśmy się po pomieszczeniach imitujących rzeczywistość, z jaką na co dzień styka się niewidoma osoba lub słabo widząca. Pierwszą atrakcją wystawy były przedmioty codziennego użytku osób niewidomych, między innymi mówiący kalkulator, czytający komputer czy mówiący zegarek. Kolejny stolik edukacyjny pokazywał przedmioty, którymi osoby niewidome posługują się w szkołach. Trzeci stolik pokazywał nam, w jaki sposób niewidomi piszą i czytają.
Potem wpuszczono nas do ciemnego pomieszczenia, w którym panowały egipskie ciemności. Próbowaliśmy poruszać się po nim, dotykając rzeczy, by je rozpoznać i nie wpaść na nie. Słuchaliśmy uwag oprowadzającego, który dawał nam wskazówki, jak nie zrobić krzywdy sobie lub innym. Musieliśmy mu zaufać. Początkowo czuliśmy zagubienie, bezradność. Dalej poszło lepiej. Pierwszym pomieszczeniem był dom, kolejnym – las. W tle słychać było wodospad, czuliśmy zapach lasu, przyrody. Następne drzwi prowadziły na ulicę. Musieliśmy poprzez dotyk rozpoznać sprzęty, które stały na ulicy. Musieliśmy też zgadnąć, jakie warzywa były wyłożone na stoisku. Kolejne drzwi prowadziły do leśniczówki. Gdy weszliśmy, dotknęliśmy dziwnej ściany, na której jak się później okazało było umieszczone sztuczne futro. Przedostatnie drzwi prowadziły do galerii sztuki, a ostatnie do kawiarni.
Wystawa była bardzo pouczająca, niezwykła. Dzięki niej poznaliśmy jak wygląda codzienne zmaganie się z rzeczywistością przez osoby niewidome i słabo widzące oraz jak możemy im pomóc. Polecam wszystkim wybranie się do tego miejsca.
Kolejnym etapem naszej wycieczki były odwiedziny warszawskiej dzielnicy Wilanów.
Jeszcze w autokarze zostaliśmy zapoznani z zasadami zachowania w pałacu.
Po dojechaniu na miejsce, jak najszybciej chcieliśmy dostać się do jego wnętrza. Zanim jednak do niego weszliśmy, obejrzeliśmy okalający go cudowny, zielony ogród oraz przeszliśmy się wokół stawu. Przechadzkę po pałacu odbyliśmy w towarzystwie przewodnika, który opowiedział nam historię tego miejsca i przedstawił liczne ciekawostki z życia ważnego mieszkańca tego pałacu. Dowiedzieliśmy się, że w tym miejscu mieszkał król Polski, hetman Jan III Sobieski. Znany nam dobrze z lekcji historii jako utalentowany wódz husarii polskiej w wojnie z Turkami, zwycięzca bitwy pod Wiedniem. Zwiedzając pałac mijaliśmy portrety władców, wielu wybitnych osób zasłużonych dla naszej ojczyzny. Widzieliśmy pamiątkowe tablice, np. upamiętniającą wyjazd Króla Jana III Sobieskiego na odsiecz wiedeńską. Ciekawą salą okazała się sala baletowa, a także sala, w której były zebrane pamiątki z wypraw władców poza granice Polski, cudowne porcelanowe rzeźby, interesujące zapiski oraz wiele różnorodnych szat, narzędzi. Przeszliśmy także przez królewską jadalnię z bogato zdobioną stołową zastawą. Widzieliśmy wytwornie urządzony salon, służący do wypoczynku władcy. Obejrzeliśmy sypialnie króla i jego żony - zdziwiłem się, że były osobne dla każdego z nich.
Ten piękny, bogato zdobiony, przepełniony dziełami sztuki pałac na każdym z nas wywarł olbrzymie wrażenie. W mojej pamięci pozostał widok przede wszystkim wytwornych wnętrz, królewskiego przepychu, bogactwa i niezwykła rzeźba Jana III Sobieskiego, stojąca w holu. Przyznam, że zawirowało mi w głowie.
Pełni estetycznych wrażeń opuściliśmy pałac. Mimo duchowego upojenia łakomczuchom zagrały w brzuchu hetmańskie werble i nie obyło się bez zjedzenia lodów oraz gofrów. A, po krótkim i słodkim posiłku trzeba było pożegnać się z Warszawą i wracać do domu.
Na długo pozostanie mi w pamięci ta wycieczka.
Żałuję tylko, że ..... jest już ostatnią w gronie kolegów ze szkoły podstawowej.
Oskar Jakimiak, kl. VI a